Pani Magda nie miała wątpliwości. Z własnej woli zaczęła badania i gdy tylko okazało się, że może zostać dawcą nerki dla męża, nie wahała się ani chwili. Przeszczep przeprowadzony w szczecińskim Szpitalu Wojewódzkim zakończył się sukcesem. Była to ósma w SPWSZ transplantacja nerki w tym roku, a zarazem pierwsza, w której narząd pochodził od żywego dawcy.
„Decyzja, która nas ratuje”
Gdy o decyzji swojej żony mówi pan Łukasz, słychać w jego głosie wzruszenie.
– Żona sama zaczęła robić badania, gdy ja leżałem w szpitalu – wspomina pan Łukasz. – Wcześniej przebadali się moi czterej bracia. Żaden z nich nie mógł być dawcą. Okazało się jednak, że może nim zostać moja żona. To było dla mnie zaskoczenie, bo wcześniej nie mówiła mi o tym, że planuje badania. Ona od początku wierzyła, że się uda.
Determinacja pani Magdy zaprowadziła mieszkającą w Warszawie parę aż do Szczecina.
– Do tej pory robiliśmy krok do przodu i dwa w tył. Od kiedy jesteśmy w Szczecinie, na Arkońskiej, jesteśmy zdziwieni, jak to wszystko jednak jest… proste i możliwe – mówi pani Magda i dodaje: – To decyzja, która nas ratuje. To jest mój mąż, jesteśmy młodzi, życie przed nami. W tym kontekście decyzja o zostaniu dawcą dla męża wypłynęła sama z siebie. Przecież razem idziemy przez życie, a teraz to już na pewno razem do samego końca.
„To olbrzymia odpowiedzialność”
Pobranie i przeszczepienie nerki odbyło się 25 stycznia. Do sali operacyjnej bloku przy ul. Arkońskiej najpierw trafiła pani Magda, od której dr n. med. Tomasz Śluzar – chirurg i transplantolog pobrał narząd. Ze wsparciem dr. Samira Zeaira – szefa oddziału chirurgii SPWSZ – nerka została przygotowana do przeszczepienia panu Łukaszowi, który operowany był w tej samej sali, zaraz po opuszczeniu jej przez żonę.
– Pobranie narządu od żywego dawcy różni się od pobrania od dawcy zmarłego – nie tylko technicznie, ale też pod względem odpowiedzialności i stresu – mówił dr Tomasz Śluzar z oddziału chirurgii. – Wiemy, że dawca jest osobą w pełni zdrową, gruntownie przebadaną, która zdecydowała się na szlachetne oddanie własnego narządu, więc odpowiedzialność za tę osobę jest po prostu olbrzymia. Ponadto, musimy pamiętać o tym, że pobieramy nerkę, która ma w organizmie biorcy funkcjonować w założeniu bardzo długo, dłużej niż graft pobrany ze zwłok.
„Rozmawiajmy z bliskimi”
W roku 2022 jedynie ok 8,5% przeszczepionych w polskich szpitalach nerek pochodziło od żywych dawców. W szczecińskim Szpitalu Wojewódzkim pierwsze takie przeszczepienie w roku bieżącym odbyło się właśnie 25 stycznia. Była to ósma transplantacja nerki w tym roku. W całym roku ubiegłym od żywych dawców pobrano pięć nerek.
– Liczba przeszczepień od dawców żywych wciąż oscyluje w okolicach kilku procent w skali kraju – tłumaczy prof. Marek Myślak kierujący oddziałem nefrologii i transplantacji nerek. – Statystyki tak wyglądają mimo szeregu działań propagujących tę metodę leczenia. Metodę, która jest godna polecenia, bo pozwala na przeszczepienie zdecydowanie lepszej jakości narządu i to bez konieczności długiego oczekiwania na ten narząd.
Powodów takiego stanu rzeczy lekarze widzą kilka.
– Po pierwsze – za mało rozmawia się o możliwości oddania narządu z bliskimi pacjenta, który wymaga leczenia nerkozastępczego. Bywa, że jest to temat drażliwy, delikatny, budzący wiele obaw – dodaje prof. Myślak. – Drugim powodem jest obawa potencjalnych dawców o stan własnego zdrowia. To efekt tego, że w Polsce takich przeszczepień jest niewiele, a więc i niewiele osób zetknęło się z tym tematem. Kolejna przyczyna to stosunkowo krótkie oczekiwanie w Polsce na narząd od dawcy zmarłego. Dzieje się tak między innymi dlatego, że zbyt mało Polaków jest kwalifikowanych do przeszczepienia.
„Szansa na nowe życie”
Koordynatorem ds. dawstwa osób żywych jest w oddziale nefrologii dr Marta Gryczman, która opiekowała się panem Łukaszem i panią Magdą. Jej zadaniem jest przygotowanie par – dawców i biorców – do całej procedury przeszczepienia nerki, od kwalifikacji i przyjęcia na oddział, do wypisu ze szpitala.
– Ludzie nadal boją się pytać. Zmieniło się to nieco w czasie pandemii, kiedy transplantacje od dawców zmarłych bardzo wyhamowały. To spowodowało, że par, które się do nas zgłaszają, jest zdecydowanie więcej niż jeszcze przed COVID-em – mówi dr Marta Gryczman, specjalistka chorób wewnętrznych, nefrologii i transplantologii klinicznej. – Musimy przy tym pamiętać, że przeszczepienie to dla dawcy szansa na nowe życie, na poprawę jego jakości, komfortu. To szansa na podróże, na powrót do pracy, na wolność. Dodam, że wszyscy nasi dawcy wrócili do sprawności po pobraniu nerki, ich życie się właściwie nie zmieniło.
Potwierdzają to słowa, które jeszcze przed przeszczepieniem wypowiedziała pani Magda:
– Myślę, że po przeszczepie nic szczególnego się nie wydarzy. My, jak zwykle, mamy już z mężem plany na 10 lat do przodu, więc przejdziemy do ich realizacji.
Na temat jednego z planów na „po przeszczepie” mówi pan Łukasz:
– Na pewno zjem zupę pomidorową, rybkę i pizzę z podwójnym serem.
Z danych Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego ds. Transplantacji „Poltransplant” wynika, że w roku 2022 wykonano w Polsce 857 przeszczepień nerek. Aż 784 z nich odbyło się dzięki pobraniu narządów od dawców zmarłych. Tylko 73 nerki pochodziły od dawców żywych.
W Samodzielnym Publicznym Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Szczecinie w roku 2022 lekarze przeszczepili 17 nerek. Pięć pochodziło od dawców żywych. W samym styczniu br. w SPWSZ odbyło się już dziesięć transplantacji nerek. Pani Magda była pierwszą żywą dawczynią.
Lekarze Szpitala Wojewódzkiego przeszczepili już łącznie ponad 1300 nerek.
Na prośbę pana Łukasza i pani Magdy zamieszczamy także podziękowania – dla pana prof. dr. hab. n. med. Stanisława Niemczyka i dr n. med. Katarzyny Romejko z kliniki chorób wewnętrznych, nefrologii i dializoterapii Wojskowego Instytutu Medycznego przy ul. Szaserów w Warszawie oraz prof. Marka Myślaka i dr. Tomasza Śluzara z Samodzielnego Publicznego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Szczecinie. Szczególne podziękowania dla dr Marty Gryczman z oddziału nefrologii SPWSZ.
– Tylko niech pan dopisze, że dr Gryczman jest naszym aniołem. Od tylu lat toczy się choroba męża, a jeszcze nigdzie nie spotkaliśmy takiego lekarza – mówi pani Magda.